395px

Gerações

Jacek Zwozniak

Pokolenia

Nie ufając matce ani bratu
Nieco lat mając na stanie
Wyruszamy szukać tematu
Na najmniejsze opowiadanie

Już za progiem stwierdzamy zdumieni
Że zbyt wielu wariantów tu nie ma
Że się żyje dla cudzich idei
Lub po prostu tak z przyzwyczajenia

Więc dylemat staje przed człowiekiem
Czym wypełnić sobie życie puste
Z rzeczy mocnych mając dyskoteke
Lub pół litra wypite przed lustrem

I powoli popadamy w nałóg
W zapytaniach ginąc i pretensjach
Czy nam smutek dostał się z przydziału
Czy to tylko przejściowa dekadencja

A tymczasem chociaż skrycie
W każdej minucie w każdym geście, słowie
Pozdrawiamy Ciebie życie
Rozczarowani oszukani widzowie

Już nam szybciej mija rok po roku
Już się pewniej czujemy w ukryciu
A tu zarzut na każdym słychac kroku
Że nie mamy żadnego celu w życiu

Jak do celu dążyć cal po calu
Niechaj wnioski wyciągną podomni
Gdy w sobote się rzuca z piedestału
A w niedziele się stawia nowy pomnik

Świat się zmienił, inne są układy,
Ten co nie bał się żywych i trupów,
Ten co rzucał butelki z barykady,
dziś odnosi butelki do skupu

I dokręcia się mutra za mutrą,
Przy warsztacie nucąc raz po raz,
Znów buduje swe nowe jutro,
Jutro które dawno było wczoraj,

A tymczasem chociaż skrycie
W każdej minucie w każdym geście, słowie
Pozdrawiamy Ciebie życie
Rozczarowani oszukani widzowie

Czasem śni nam się mała rewolta,
Człowiek marzy do snu się kolebie,
I śni mu się że sięga po colta,
Lub po granat i ciska przed siebie,

W jednej chwili przemija ten zapał
Gdy zdumiony się człowiek obudzi
Bo choć granat to była atrapa
Przecież ciskał nie w atrapy ludzi

Wciąż dajemy wywieść się w pole
Nie umiemy ustrzec się błędu
Niech nam tylko w tym filmie dazą rolę
Znamy drogę do happy endu

I choć czasem zaświta myśl mądra
Nie zagramy tej roli niestety
My wolimy spokojnie oglądać
Mamy przecież darmowe bilety

Gerações

Não confie na mãe nem no irmão
Com alguns anos na cara
Partimos em busca de um tema
Para a menor das histórias

Já na porta, percebemos surpresos
Que não há muitos caminhos por aqui
Que se vive para ideias alheias
Ou simplesmente por hábito

Então o dilema surge para o homem
Como preencher a vida vazia
Com coisas fortes, tendo uma balada
Ou meio litro bebido diante do espelho

E aos poucos caímos na rotina
Nas perguntas, desaparecendo em queixas
Se a tristeza nos foi dada de presente
Ou se é só uma decadência passageira

E enquanto isso, embora escondido
Em cada minuto, em cada gesto, palavra
Saudamos você, vida
Desiludidos, enganados espectadores

Já estamos passando mais rápido ano após ano
Já nos sentimos mais seguros na sombra
E aqui a crítica se ouve a cada passo
De que não temos nenhum objetivo na vida

Como alcançar o objetivo, passo a passo
Que as conclusões sejam tiradas por outros
Quando no sábado se joga do pedestal
E no domingo se ergue um novo monumento

O mundo mudou, outras são as regras
Aquele que não temia vivos e mortos
Aquele que jogava garrafas da barricada
Hoje leva garrafas para a reciclagem

E vai apertando a garrafa atrás da garrafa
No trabalho, assobiando de vez em quando
Novamente constrói seu novo amanhã
Amanhã que já foi ontem

E enquanto isso, embora escondido
Em cada minuto, em cada gesto, palavra
Saudamos você, vida
Desiludidos, enganados espectadores

Às vezes sonhamos com uma pequena revolta
O homem sonha enquanto se balança no sono
E sonha que pega um revólver
Ou uma granada e joga pra frente

Em um instante, essa empolgação passa
Quando o homem, surpreso, acorda
Pois embora a granada fosse uma isca
Ele não jogaria iscas em pessoas

Ainda nos deixamos levar pelo erro
Não conseguimos nos proteger do engano
Que apenas neste filme nos deem um papel
Conhecemos o caminho para o final feliz

E embora às vezes surja um pensamento sábio
Não vamos interpretar esse papel, infelizmente
Preferimos assistir tranquilos
Temos, afinal, ingressos gratuitos

Composição: